* (we mnie...)
we mnie zatopione statki
wzruszeń
opustoszałe porty i dworce
szalonych uniesień
wydobywam
ze środka ziemi
północ
minionego życia
ekstaza
alkohol
melodia czyjegoś ciała
serdeczna rozkosz
krzyk, błagalny spazm
zabierz moją skórę,
mózg ciepły jeszcze...
ze sobą
otwieram mogiłę
szkielet nasz, zwinięty w kłębek
warczy, jak rozbudzony kot
straszne są powroty,
niedostępne słodkie ołtarze
nie podgląda się umierających
nie przeszkadza umarłym
pogasły światła
rozpalono świece
pająki wspomnień plotą ciężkie
zasłony tęsknoty
nie mogę usłyszeć ciszy
nieopanowane jest wzburzenie
wyposzczonej krwi i kobiecości
jeszcze jeden absolutny wstrząs
godowy taniec dzikusów
soczysty miąższ gorączki
błagam !
i zapadam w chory bezsen
odrętwienia
zepsute zielone powietrze
wsiąka mi w twarz
zamieniam się w pustą
piaskową wyspę
centrum archipelagu straconych
nieprzyjacielskie prądy zatapiają
porzucone w łupinach orzecha
tchnienia
przykry bóg czasu
struga gorzkie posążki wspomnień
wszyscy uczymy się modlitwy żalu
po kolei, schodzimy pod ziemię
Komentarze (3)
Mnie się bardzo podoba.
Długi wiersz... jednak łatwo się go czyta i chciałoby
się wiecej i więcej... Dobrze wyrażone uczucia...
Skojarzylo mi sie z "apokalipsa", bardzo oryginalne i
dobre przy tym, co nie zawsze w parze idzie. Warto
bylo przeczytac, chociaz bez interpretacji
odautorskiej ciezko wszystko wylapac. pozdrawiam
ale dałaś tu czadu smutku ! i ta jedyna sprawiedliwość
w ostatnich wersach.