1943
świt
liście pod drzewami już nie szeleszczą
mroźny wiatr dodaje otuchy
zatraca się indywidualność jednostki długie
pożegnania
z Bogiem jak na sądzie ostatecznym
na przedmieściach w zbiorowej mogile nie
widać twarzy
z zaciśniętych dłoniach żwir wybudował
barykadę
kolejna głowa pod murem roztrzaskana
promienie usłane dziecięcymi głowami
piękno umiera w kłębiącym dymie
nigdy z lini papilarnych nie opada na bruk
strach
noc
z czarno białego zdjęcia zrozumiałem piekło
i niebo
a ty pozostawiłaś siebie na drugim
brzegu
nie mogę uwierzyć co się wtedy stało
po naszym dotyku niebo nad urwiskiem
zesztywniało
jutro
przejdźmy przez most pod kamienie schowamy
grzechy
podpalimy w nas opustoszałe dzielnice
skwery domy
odszukamy się w połowie drogi gdzie cień
miasta spotyka noc
przejdźmy przez most wzniećmy ogień na
łąkach
niech dym wykrzywia usta
pozostawmy dotyk spalonych ciał na
drzewach
po dwudniowym deszczu odejdą do domu
krzyk to nie dym nie opada na pola
Komentarze (17)
Piękny, echo historii. Pozdrawiam.
świetny tryptyk