5:00, 55-300.
Piąta nad ranem, oczy rozmazane
Tracą swój błysk za osłoną okularów
Które ześlizgują się z nosa,
Powieki jak rolety na oknach
Zmieniają jedynie swoje współrzędne
Góra, środek, dół – i tak w kółko,
Głowa z boku na bok się kiwa
Walcząc z ciężarem dnia
By w końcu się poddać i legnąć
Na brzegach mojej prawej dłoni,
I tak podpieram ja ręką
Mrugając oczami do rytmu
Żarówki w mojej nocnej lampce
Która miga co chwilę
Dając znak, że zaraz na dobre zgaśnie,
Niedopałek papierosa tworzy mgłę
Która gryzie się z moim nosem,
Piąta nad ranem, oczy rozmazane
Lampka gaśnie
Więc zasnąć czas.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.