… Gdzieś w tyle,za moimi...
Ciągle myśle co mam robić,czym przyodziać
wnetrzny ból,jak złagodzić każdą
cierń,która z minuty na minute wbija się
coraz głębiej…(?)…Nie uciekne
od tego cierpienia,ono wciąż zalewa całe
wnętrze,jak fala na wzburzonym
morzu…czasem w chwili odwagi pozwala
wypłynąć na wierzch i zaczerpnąć
powietrza…wydaje się pomagać,ale to
niestety tylko złudne
wyobrażenie,powracające nastepnego
dnia…
Słowa uderzają z wielką mocą…jak
skała spadająca na bezbronnego
człowieka…nie ma od tego ratunku,musi
z tym żyć!
Nie potrafie nic z tym zrobić,czuje sam
ból…gorycz…i…łzy
spływające po policzkach kiedy zgaśnie
światło…zamknąć się w czterech
ścianach i patrzeć w pustke…w pustke
jaką mam w środku…a może nie jest
pusto…(?)…na pewno
nie…tam coś jest,ale to nie daje
szczęścia…
Nadzieja…co to
znaczy…(?)…niewiem…Może
to coś bardzo ważnego,coś co powinno w nas
tkwić i dawać nam wiare…Ja tak nie
potrafie…nadzieja nie jest dla
mnie…
Wydaje się nie mieć siły na tak ciężką
walke jaką funduje los...walka którą musze
stoczyć wymaga dużo siły a ja z dnia na
dzień mam jej coraz mniej…coraz
więcej
bólu…cierpienia…urazy…wsz
ystko zapycha miejsce w mojej
duszy…sercu…które powinno być
przeznaczone na siłe…Sama myśl o tym
wywołuje dreszcze i
przerażenie…Dlaczego tak musi
być…(?)…dlaczego to spotkało
właśnie mnie…(?)…
... Bóg chciał... stało się ... choć żal serce rwie ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.