Patrząc w lustro smutku, widzę...
Chwilami już mi się wydaje,że wszystko jest w porzadku,że nie ma się o co martwić i smucić…ale czemu zawsze tak myśle jak jestem poza domem…(?)…wiem co na to pytanie mi odpowiecie,więc nie musicie tego powatarzać!...To właśnie kiedy siedze w domu…przed kompem…przed telewziją…czy też jak leże na łóżku wiem i odczuwam,że to uczucie nadal we mnie siedzi…że nadal przyprawia mnie to o smutek na mojej twarzy,że zawsze jak o tym myśle mam ochote płakać…Tak też właśnie robię,codziennie przynajmniej jeden raz płacze…dlaczego...(?)…czy aż tak mi na tym zależy…(?)…czemu nadal to mnie tak mocno rani…(?)…nie potrafie sobie odpowiedzieć na to pytanie,chociaż sama chciałabym wiedzieć…Wiem,że wylewam morze łez…chce żeby było inaczej…żeby wreszcie się skończyło albo całkiem…albo żeby było wszystko dobrze….niestety powstaje jeszcze jedno pytanie….dlaczego tak bardzo tego pragnę….zależy mi jak cholera…ale sama nie potrafie zrobić nic żeby to polepszyć…(?)…myśle,że do końca nie jest tak,że nic z tym nie robię…staram się…więc…albo nie potrafie…albo wcale w głębi tego nie chce….albo po prostu wiem,że to na co licze…liczyłam…nie ujrzy nigdy światła dziennego…Pewnie dlatego nie chce drugi raz tak cierpieć…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.