Adamowe żarciki /scena1/
O zimo, znów cię widzi na wskroś moja
dusza,
pamiętna zimo - minus 40 Celsjusza,
spowita nocnym szronem, pachnąca spaliną
kiedy w centrum Warszawy aut potoki
płyną.
I gdy rankiem do sklepu pijak się
przemyka
a stróż opatulony zgarnia śnieg z
chodnika.
Właśnie przed kamienicą staje czarna
Wołga,
Tadeusz wypadł z wozu, do bramy się
czołga
przez zaspę którą właśnie stróż usypał z
trudem
łącząc puch śnieżnej bieli wespół z
miejskim brudem.
Przez tę zaspę taranem brnie Tadeusz
dziarsko
jak Chan porwawszy z Krymu swą ordę
tatarską
z krzykiem. Do boju wiara ! , w górę
wznosząc ramię
członki całkiem bezwładne przemieszcza ku
bramie.
Lecz, że zapał ostyga, więc o pomoc
prosi,
widać, wraca z pijackiej libacji od
Zosi......
Paweł Knobloch 25.11.2005
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.