Ambulans śmierci
Nigdy nie wiemy czy z takiej podróży wrócimy do domu.... Tak ślepo lekarzom ufać musimy życie w ich ręce oddajemy a oni jak będą chcieli to nam oddadzą.......
Ktoś pomocy ciągle woła
Telefon dzwoni słychać w nim strach i
cierpienie
Jakaś pani go odbiera prosząc
"Adres - Nazwisko podać"
Ambulans w drogę już wyjeżdża
na sygnale rusza już
Wszyscy miejsca ustępują
gdyż na pomoc pędzi znów
Rodzina w domu czeka z nadzieją iż uratują
im bliskiego człowieka
Lecz ona na pomoc nie mknie
bo to ambulans śmierci jedzie
Już truciznę w nim szykują
lekarz dzwoni do zakładu pogrzebowego
mówi,że będzie mieć trupa kolejnego
Wszystko jest naszykowane
Dzwonek drzwi rozwesela
Sanitariusz bada przyszłe zwłoki
Rodzina z nadzieją czeka,nie wiedząc nawet
że to ostatnia podróż tego człowieka
Karawana śmierci już odjeżdża
tam zaczyna się cała sesja
Zastrzyk w drogę ostatnią podawany
A w ich głowie myśl jedna
"zaraz będzie koniec z nim-kasa wpadnie
mi"
Wszyscy wzrok swój odwracają
pomocy nie udzielają
skazali - na ciężką śmierć
Życie dla nich w tym momencie nie warte
nic
tylko czysty zysk
Rodzina płacze,lamentuje
Lekarz rzetelnie okłamuje ich
"nie można było zrobić nic"
Odwraca się na pięcie - odchodzi
znika za rogiem korytarza....
Rodzina została sama już nigdy nie zobaczą
uśmiechu jego.......
Pogotowie ratunkowe czy pogotowie śmierci gdzie się podziała przysięga Hipokratesa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.