Arytmetyka śmierci
dzień po dniu, zalewani krwawymi niusami
poprzedzona liczbami nieskończona fala
zer
wściekle płynie z ekranów i kartek
byli i już ich nie ma, kilka prostych
zdań
słów zbudowanych ze sterty martwych ciał
unicestwione po raz drugi zjawiskiem
skali
każda cyfra to czyjaś matka, syn,
znajomy
niestety, zginęli w tłumie, podwójny
pech
tusz na kartce, kilka pikseli na
monitorze
całe życie zamknięte jednym ruchem
beznamiętnie naciskanego klawisza
rzut oka na tekst, 40 zabitych w zamachu
zamiast wzruszenia, wzruszenie ramion
no cóż, życie...a co w kinach grają?
mamy coraz grubszą skórę
Komentarze (1)
ciężki temat, ale poradziłeś sobie... zasłużone brawa
za wiersz! :)