balsam
powiewem wiatru pędzę do ciebie
słońca promieniem ogrzewam
kiedy wkładasz okulary słoneczne
wcale się na ciebie nie gniewam
cieniem twym jestem w dnie gorące
parasolem w ulewnym deszczu
zapachem wiosny wonią fiołków
unoszę się dla ciebie w powietrzu
kiedy upadasz pomocną podaję rękę
ciszę przynoszę gdy gwar doskwiera
kiedy ciebie wściekłość dopadnie
mnie też nerwica okropna zżera
nad snem spokojnym czuwam nocą
do baśni wprowadzam znaną mi drogą
krzyczę w dno studni mantry zaklęcie
słucham jak powraca echa smugą
jestem ucieczka i ukojeniem
lekarstwem i zaspokojeniem
ale najmocniej pod słońcem
pragnę być twoim uśmiechem,
Komentarze (6)
ładnie, zwłaszcza zakończenie mi się podoba :-)
W uśmiechu można się zakochać.
Bardzo ładny wiersz. Serdeczności.
Ładny, ciepły wiersz
jednym słowem- jest Twoją miłością.
Mbsz - tak powinien działać "balsam". Ładnie
spuentowane - uśmiech jako "reakcja".