Baśń o księżniczce i rycerzu
Dla mojej ukochanej Halinki, jako prezent bez okazji. A właściwie to okazja jest - to, że mnie kocha każdego dnia...
Za siedmioma lasami, w dalekiej krainie
płynęły dni księżniczce – uroczej
dziewczynie,
co serduszko swe ciepłem oplotła obficie
i z nim tak od najmłodszych lat brnęła
przez życie.
W tym samym czasie z innej odległej
osady
wieść niosła o rycerzu – mistrzu
giętkiej szpady,
co na rumaku, w którym serce jak dzwon
stuka,
poszukiwał miłości, nie wiedząc, że
szuka.
I tak pewnego razu los, co ludzi łączy,
sprawił, że w pięknym gaju, gdzie się
strumyk sączy,
szła ścieżynką księżniczka, śliczniuteńka
taka
i przejeżdżał też rycerz… jadąc,
spadł z rumaka.
„Och, nic ci się nie stało?”
– został zapytany,
powiedział: „Nie”, choć czuł,
że cały połamany
i tak jej widok spłoszył go i
onieśmielił,
że wskoczył na rumaka i jak proch
wystrzelił.
Mijały dni, miesiące, lata upływały
a on nie odżałował, ze był tak
nieśmiały.
W pamięci tkwił mu obraz napotkanej
panny
taki nie do zatarcia i tak nieustanny.
I choć od ich spotkania minął już czas
długi,
rycerz zapragnął ujrzeć księżniczkę raz
drugi
więc wyruszył po latach ponownie do
gaju,
lecz odwaga uciekła tuż przy lasu
skraju.
Powrócił do osady z tchórzem na
ramieniu,
posmutniał, klął na siebie w rycerskim
milczeniu,
nie wiedząc, że księżniczka też go
pokochała,
że dzień po dniu w ich gaju go
wyczekiwała.
Wtem nastał dzień sierpniowy, z nim nowe
nadzieje
dzień, który wreszcie złączył ich życia
koleje,
bo oto rycerz, choć miał tchórzenie w
zwyczaju,
tym razem ruszył śmiało, prościutko do
gaju.
Tak gnał, modląc się w duchu o drugie
spotkanie.
Pytał wiatru: „Czy ona też mnie zwie
‘kochanie’?”
Aż dotarł. Wtem ją ujrzał – niezwykłe
przeżycie,
i... znów, jak pierwszym razem, potknął się
w zachwycie.
Pochyliła się nad nim, spytała o zdrowie
a on już, co ma mówić, uszykował w
głowie:
„Kocham cię moja piękna, serce ci
oddaję,
co ciebie od lat wielu kochać nie
przestaje.”
Wzruszyła się księżniczka, cicho
zapłakała
i rycerzowi w zamian serce też oddała.
I wsiedli na rumaka, pognali przez lasy
a miłość ich przetrwała wszystko, ponad
czasy.
I ja tak, jak ten rycerz, Halinko
kochana
zwlekałem i zwlekałem – historia Ci
znana,
lecz i mnie na odwagę udało się
wpłynąć…
Dziękuję Bogu dziś, że nie dał nam się
minąć…
Komentarze (5)
Bardzo ładna życiowa Bajka, życiowa,fajnie się
czytało .pozdrawiam
witaj, troszke przydługi, ja to bajki, ważne, że
wszystko dobrze się kończy.
łady wiersz, pozdrawiam.
Ty jak miliony osób do celu zdążasz w bardzo dziwny
sposób. Rycerzowi szpadę włożyłeś do ręki, żeby cię
wyzwolił ze skrywanej męki.
piekna bajka z życia wzieta , świetnie napisana ,życzę
szczęścia
Ładna Poezja Dobre pióro Piękny wiersz dla Halinki
Pozdrawiam:)