Babci...
nie odchodź kiedy nie twój czas...
Wiatr nucił smutne pieśni i łzy rzewne
gubił
unosząc mgliste myśli człowieczej
słabości
gdy Ciebie, babciu, Pan Bóg raz drugi
poślubił
mężowi po zerwanej, ziemskiej
znajomości.
W zaułku pożegnania wiatr kręcił ponury
przytępił słuch i mowę, oślepił
spojrzenie
a dusza Twa już wtenczas, jak ptak
złotopióry
uleciała ku szczęściu, w pełni
zasłużenie.
Zgasłaś, choć drogą wiary brnęliśmy
daleko
w niespokojnych snach rychło pragnąc
przebudzenia.
Odejściem swym otwarłaś nam tęsknoty
wieko
zostawiwszy pustkowia woń na „do
widzenia”.
Nie przytulisz już więcej, jak tuliłaś
zawsze
tak troskliwie, do serca nader
strudzonego
bo Bóg Ci uszykował tam miejsce
łaskawsze
gdzie poszłaś bez brzemienia życia
cielesnego.
I, babciu, zapamiętam… tak, pamięć
nie blednie
o tych, którzy kochając, ruszyli w
nieznane
bo chociaż dziś z innymi dzielisz dni
powszednie
to ciepło Twe po sercu mam ciągle
rozsiane…
Komentarze (5)
Wiersz przepiękny i ciepły, sercem napisany.
Wzruszyłaś mnię.Babcia.
Wzruszyłam się, ożyły wspomnienia... pierwsza zwrotka,
dla mnie, rewelacja. Mi się podoba
wiersz przepiękny, cieplutko napisany
...przepiękny pełen miłości i tęsknoty wiersz tak
bardzo czujemy brak tego ciepła które od nich biło i
tej bezinteresownej dobroci....