...bez ciebie budzę się....
Gdy byłeś daleko...
Przyszedłeś w ciemności mroku,
przy świecach blasku rozpalonych,
czuję ciebie,
potem
rozgrzałeś serce,
duszę niespokojną,
pobudziłeś ciało,
gorączka nastąpiła,
oddech urywany,
wstrzymywany,
pot perlisty
z twoim się staczał.
Imię twe
wykrzyczane,
oddechem słabym
wyszeptany,
echo jeszcze
daleko gdzieś tam.
Upojone zmysły,
zaspokojone.
Odszedłeś przed świtem,
dniem nastania,
gdy oddech spokojny,
nawilżone usta
wypowiedziały imię twe
po raz kolejny.
Chociaż na tę krótką chwilę,
w tym krótkim
zdradliwym śnie.
Bez ciebie
sny z tobą,
spać mi nie pozwolą..
Komentarze (4)
wiara w przyszłość pozwala żyć. Pozdrawiam
Podoba mi się...ładny i ciekawy wiersz.
Kiedys z pewnoscia znowu sie przy nim obudzisz :)
Budzac sie i myslac, czujac niemalze jego oddech na
szyi, ale coz - to tylko iluzja...