bez desperacji
Wyjęłam sobie serce,
Bo strasznie mnie ziębiło
Usiadłam na rozstajach
Czekając z nim na miłość.
Przeróżni się trafiali…
Raz, przeszedł świszczypała,
Ukryłam w fałdach sukni
I ogrzać mu nie dałam.
To znowu pijaczyna,
Zawiany – noga w nogę,
Ten także go nie dostał
Choć zimne, – lecz wciąż drogie.
Aż zrazu szedł staruszek
Cóż, jesień, ta zaduma…
Już się zdecydowałam,
Nim mu oddałam – umarł.
*
I siedzę tam do dzisiaj
Rozpoznasz zimną, biedną,
Oddam serce, – lecz komu?
Nie jest mi wszystko jedno.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.