bez metafor
nie wlewam w siebie rozcieńczonych
kłamstw
posiadłam sztukę jak samej sobie
wykrzyczeć prawdę bez lustra
kłamstwo to ogłupiający narkotyk
już nie chcę kamuflować myśli metaforami
jak smaga deszcz boleśnie spadają liście
a jakże jest poetycko - przypominają
historyjki
o bocianach przynoszących dzieci
klepcie po ramieniu - nie wzbraniam się
chociaż wykrzywiam usta - są na to
środki
dzięki nim klikam tworząc sterylne
teksty
po każdym czując się jak oszustka
bliss trwa kilka godzin - jak po wypiciu
kto pije ten wie
takie odloty bez gwarancji powrotu
nie jestem sama - łączmy się
chociażby po to
aby się licytować komu gorzej
porównując głębokość ran którymi ucieka
życie
stoimy mocno podparci na sztywnych
protezach
jedyne o co warto walczyć - to godność
byłam świadkiem
jak męczył się pies
gdy kość stanęła mu w gardle
Komentarze (31)
Piękne i okrutne to życie.
By trwać pożera siebie skrycie.
Słońca, wody już mu nie starcza.
Umysły ludzkie też pochłania.