Bezdroża
Ćwierć wieku tułał się mój duch
Ćwierć wieku ślepy był mój los
Jak Odys po bezkresie mórz
Szukałem oczu Twoich gwiazd
Nie było oczu albo ust
Nie było dłoni albo słów
Wszystko na pozór wszystko mit
Ulotne zwiewne marny puch
Jedynie w nocy w ciszy snu
Przychodził z marzeń obraz Twój
Powracał czułych spojrzeń blask
Magicznych słów pieszczota zmysłów
Spotkanie ust w kinowym mroku
I dłoni splot nad Wisły brzegiem
Ja ślepiec na bezdrożach losu
Na każdej z rozpoczętych dróg
Szukałem woni Twoich włosów
By przez ciemności wiodła mnie
Aż przyszedł ten grudniowy dzień
Gdy miłość zwyciężyła strach
Czarny jak smoła woal spadł
Znów w oczach kolorowy czas.
Komentarze (4)
piękny wiersz...usmiech posyłam
marzenia się spełniają,pięknie opisałeś oczekiwanie na
szczęscie
Bardzo dobry wiersz,pozdrawiam serdecznie :)
Gdy zasłona szara spadła jest teraz uśmiechnięta
miłość Bardzo ładny wiersz :)