Bezlitośni
Czasem, tak bywa
Obrzucają mój pałac
granatami zimnych słów
Trzaskanie cegieł, ból i strach
Przy mnie kroczy mroczny znak
Niszczą mnie
Witrażowe okna
tańczą w krótkim locie.
Niezliczone rzesze cegieł
poddają się.
Moje ciche "walczcie, walczcie!"
zagłusza grzmot zagłady
Cisza...
nieposłuszne nogi
kierują mnie
do zgliszczy mojego śwaita
Jakby nic się nie stało,
chcą ogrzac się przy kominku,
którego nigdy już nie będzie.
Gruzy zlane w czerwonym słońcu
jęczą cicho pod moim cieżarem.
Umieram, bo dusza moja umarła
że świat runie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.