Bezpłodni poeci
Czas nierzeczywisty dzisiaj się wydaje.
Mrok przysiadł na oknie w skrzynce z
pelargonią.
Pod starym platanem przygarbiony grajek,
cygańskim romansom wtóruje harmonią.
Miraże przeszłości przemykają wartko,
przez kolejne wino dla rozgrzania myśli.
Pióro tkwi bezradnie nad stęsknioną
kartką,
oczekując cudu, co zechce się ziścić.
Bezpłodni poeci wiodą byt żebraczy,
wyciągając rękę po kroplę natchnienia.
Głodne rymów dusze z cichej drżą
rozpaczy
karmiąc się nadzieją, że powróci wena.
A ta, zadrwi znowu mamiąc słabym
błyskiem,
ulotną mgłą skrzydeł eterycznej ważki.
Noc minie jak mgnienie, spopielając
iskrę.
Pozostawi gorycz kolejnej porażki.
Poskreślane strofy, rozsypane wersy,
i nim brzask się wedrze w nocny świat
zaklęty,
w wiklinowym koszu legnie kilka wierszy,
śniąc ciężko koszmary nieudolnej puenty.
Komentarze (17)
Genialnie namalowany obrazek o emocjach targających
duszą poety... Pozdrawiam
Doskonały wiersz. Pięknie o braku weny.