Bezsilny Rzeźbiarz
Temu, który mnie kształtuje...i uczy pokory
Czasem gdy na Ciebie spoglądam, zastanawiam
się...
Kto wyrył na Twym ciele
te zmarszczki zmartwień
rzeźbiarz czy ja?
Kto przedziurawił silne dłonie
pełne dobra zimnymi bezlitosnymi
gwoźdźmi...
Kto wyciosał ciernie i włożył
na świętą głowę układając włosy w niemy
gest bólu
rzeźbiarz czy ja?
Kto wbił włócznię szukając gdzieś w boku
schronienia dla własnej małości...
Kto policzki zroszył łzami
płynącymi nie z oczu lecz z serca
rzeźbiarz czy ja?
Kto sprawił, że usta
cichym szeptem mówią bolące KOCHAM...
Kto skrępował Cię całego,
przybił do drewna i pozostawił tak oddanego
na wieki
rzeźbiarz czy ja…?
A kto wyciosał moje zranione dłonie?
Kto wystrugał łzawe oczy?
Kto włożył na usta bolące KOCHAM?
Kto ukształtował moje serce?
Rzeźbiarz czy ja?
Czy nie pomyliłeś się, Rzeźbiarzu z tym
krzyżem?
czy nie jest za mały?
Komentarze (3)
Wiersz przypomniał mi pieśń na post"...to nie gwoździe
cię przebiły , lecz mój grzech..."Piękny wiersz
napisany piekną duszą-jestes niezwykła...
Pewnie konieczny jest konsensus - to Rzeźbiarz i ja.
Stworzyliśmy dziwną spółkę. Piękne przemyślenia.
No, kingula, no! Stajesz , stawiasz się wysoko! Ale-
może - a mam podejrzenie, że wiele za tym przemawia-
jest ku temu wiele uzasadnień...