Biblia
Wczoraj do ręki wzięłam JĄ.
Małą, stalową i taką "złą"...
Wczoraj dotknęłam lekko palcami,
Mając swe życie przede oczami.
Cicho w głośniku, muzyka dla Pana,
A ja z NIĄ w ręce siedziałam- sama.
Mama za ścianą, tata za rogiem.
A ja z NIĄ w ręce. Ja sobie-wrogiem.
Żyła nadgarstka krwią się dławiła,
A ONA w ręce ostrzem świeciła...
Przykładam, ciągnę...
Nie, nic nie boli!
Robię to z własnej, nie Bożej, woli.
Ciągnę dociskam , coś zaszczypało.
Ale to dalej jest jeszcze mało...
Strach w sercu czuję, co ja tu robię?!
Tyle cierpienia, by ulżyć sobie?!
Na co mi była walka o życie,
Skoro chcę kończyć wszystko rozmyciem?
Strach był silniejszy. I Bogu chwała. Myślę już coraz bardziej daremnie. Żyletkę ze łzami w Biblię schowałam... Lecz skąd taki pomysł zrodził się we mnie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.