Bo w miłości...
Przestaję być sobą,
przestaję się rozumieć
w życiu,
gdzie rozum
wyznaczał drogę do celu,
teraz serce
pokazuje skróty.
Siły do drogi
dodaje mi Twa twarz,
z obrazem, której
zasypiam
i budzę się.
Serce zakute w kajdany
zaczęło walkę,
by je skruszyć,
by wreszcie było wolne,
by zaczęło czuć coś więcej
niż obojętność.
W świecie ludzi ważnych
i ważniejszych
pojawiłeś się Ty,
osoba, co barw nadaje dniu,
co z ciemności wyprowadza,
bo światłem jest,
osoba najważniejsza.
W ustach pełno słów,
a na wargach ciągle Twe imię,
tak przyjemne dla ucha,
dla którego „zjadła
trucizna”.
Twój uśmiech
kruszy mój smutek,
Twoja obecność
nadaje sensu trwającej chwili,
co tak krótka
a rodzi pożądanie
na kolejną,
choć „nic dwa razy się nie
zdarza”,
Twoje spojrzenie,
co trafia
w najczulsze zakamarki ciała,
a twoja dłoń
je pieści.
Życiem żądzą uczucia,
trudno jest oprzeć się chwili.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.