ból...
Wspominając stare lata
Ubolewam...
Bo to wielka strata...
Pamiętam jak ciągle szczęśliwa biegałam
I nigdy nie płakałam...
Teraz moje myśli sie splątały,
Bo co mi z życia, gdy pożytek z tego
mały...
Piszę wiersze o śmiercie, bólu,
I do tej pory nie zburzyłam muru...
Styknęłam się z żyletką,
Nie raz
I nie dwa...
Została na ciel blizna po kres mego
życia...
Moje myśli idą ku śmierci...
Za światłem,
Moje dłonie się męczą...
A ja tonę...
Powoli usycham, jak kwiat bez wody,
Wyciągam dłoń do wiecznej odchłani...
Czuję wciąż ból, strach i bezsilność,
Chcę sobie pomóc, lecz nie wiem jak...
Czy się zabić odrazu...?
Czy zostać i w cierpieniu umierać...?
Me serce błądzi, umysł już wygasł...
Próbuję się ocknąć,
Lecz pozostał już sam wrak...
Pozostaje mi śmierć,
Niby ukojenie w bólu...
Lecz czy ona pomoże...?
Czy będzie drogowskazem...?
Życie jest najtrudniejszą drogą, jaką musi przebyć człowiek...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.