Boska robota
Kiedy ukradkiem zerknął w jej stronę
Ta pochylona wiązała trzewik
Wtem biust kostiumu stracił ochronę
I wylewając się odkrył swe wdzięki
Wtedy to poczuł pomroczność jasną
Co go zupełnie otumaniło
Nie wiedzieć czemu słońce już zaszło
Choć jeszcze chwilę temu świeciło
Ledwo na nogach potrafi ustać
Nie może z siebie wydusić słowa
Gdy ona kredką poprawia usta
Chce się natychmiast rakiem wycofać
Bo całym sobą męski zew czuje
Zbyt ciasne spodnie męczą uciskiem
Rośnie ciśnienie tchu mu brakuje
Krew pod figowym buzuje listkiem
I to reakcja jest naturalna
Gdy się faceci dadzą omotać
Wiedzą że może odbić im palma
A winna temu boska robota
Komentarze (2)
Gdyby NASZ Stwórca (?) nie wyposażył nas w
podniecenie, tego wiersza pewnie by nie było. Zwalenie
na Niego winy jest uzasadnione (?), choć wątpliwości
są i to z tej samej przyczyny.
(+)
Chyba rzadko wychodzi z domu, że aż tak zareagował ;)