Brak
Kim jest człowiek w środku?
Zagubiony w własnym wątku.
Chciałem zacząć od początku nie wyszło.
Czemu zawsze wszystko upada we mnie tak
nisko.
Chcę tylko aby był ktoś blisko.
Rozpalał we mnie ognisko gdzieś głęboko.
Nie ma nawet iskierki coraz bardziej wierze
w swoje lęki.
Choć raz poczuć to w sobie mówić
„tobie” kocham.
Jak już umrę niech napiszą mi na grobie.
Że zawsze chciałem tylko jednego
jedynego.
Serca obcego do kochania do czarowania
myśli.
Jednej jedynej szansy widząc ciągłe
konwenanse.
Cierpiąc moje niuanse nic już nie jest
jasne.
Wszystko we mnie robi się ciasne.
Powoli gasnę w ciemności.
Zaszyty w mroku bojąc się podjąć kroku.
Doznaje szoku i znów upadam.
W najgłębsze zakamarki myśli wpadam.
Milczę nie rozmawiam dręczę tak bardzo to
że nie mogę.
Czując spływającą trwogę źle ustawiam
nogę.
Zakładam maskę świecąc pod nią blaskiem.
Staję się obrazkiem o miłości bez
kochanków.
Przedstawiając miłość o poranku.
Most w mej głowie.
Napis na słowie.
Krzyki są tak nieznośne.
Brakujące wątki miłosne.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.