o dawaniu i braniu
Dojrzałość do czynów.
Śmiałość do rymów.
Talent duszy.
Głos słów głuszy.
Studzi się co dnia.
Jego własna łza.
Ta sam co dziś.
I jakiś czas temu.
Próbowało tak wielu.
Wylądował na zeru.
Lecz wstał.
Bo chęci miał.
Trwał w przekonaniu.
Wiecznemu siebie dawaniu.
Tylko że nikt nie skupił się na braniu.
Więc poddał się jeszcze raz.
Lecz minął jakiś czas.
Wstał ponownie.
Uśmiechnął się łagodnie.
I trwał.
W tym co dał.
Znów tyle miał.
Ponownie upadając.
W sobie tyle mając.
Nic nie otrzymał.
Znów omijał.
Próbował dalej.
Bezskutecznie.
Tak całkiem zbytecznie.
Odsunął tą cechę.
Pokrył się mchem.
Głos rozpaczy słyszany był echem.
Wdechem kolejnym chciał dać.
Z wydechem wiedział że sam nie chce już
tego brać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.