Bunt
porzadek lad -jak w aptece;
rowniutko wszystko stoi w szeregu
niemozliwe by moglo cos wypasc z biegu
- losu rzeczy...
w tym uporzadkowanym swiatku
dzien nastepny niczym sie nie rozni
od poprzedniego
-dobrego lub zlego
rano- wlaczam automat
z programem dobrze pojetego obowiazku..
owszem-mam poklask
nawet dobre odczucia z nawiazka...
dreczy mnie jednak pytanie
czy to juz szczyt
i nic sie juz nie stanie?
nie szukam innej wysokosci-
nie potrafie
nie waz sie -krzyczy we mnie
nie probuj-podpowiada obrzydliwie doskonale
sumienie
stop-ryczy mi mozg
w ktorym zakodowalam
ohydnie posluszne slowa...
i coz?-nic-czekam
a czasem nadzieja we mnie sie rodzi
ze przyjdzie kataklizm i zburzy
te diablo precyzyjnie
uporzadkowane polki mojego zycia
-moja Bastylie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.