Buntownik
Przyszła skrucha na swiat przez
narodzenie
okryta nie swiadomą skrajności pościelą
wiec dlaczego kolejne kamienie
wpadają przez okna w które serca strzelą
pociskiem ze swej własnej godnośći
Przybyła kruchośc na świat przez
natchnienie
przyleciała na posiwiałych skrzydłach
pszczelich
by zamienić bezsilnośc w ostatnie
tchnienie
w złotousty kielich
i błyszczące ulicę wód - miłosci
Nie wszystko słodkie musi byc jak miód
ciągnące się ,nieustępujące i lepiące
się do skał -gdzie chłód
podbija stare zmęczone słońce
i strąca z nieba cięzkie ,smutne meteory
Świat nie jest purpurowy i ranny od walk
i nie jest delikatny jak tkanina
królewskich ścian
ani błyszczący jak rycerskich mieczy
-stal
ani radosny jak kwiatostan
w ktorego swiątyni czas koją nieszpory
Uciekłbym gdzieś ,lecz sumienie mi
zabrania
iść po ciemku ,kierując się dotykiem
więc idę dalej szukać siły i odwagi
ułana
którego życię niegdyś piękne stało się
pomnikiem
i zwyczajnym elementem nieodkrytej
historii
Nie warto stawać się głuchym wsród
słyszących
bo tak naprawde co można zdobyć będąc
buntownikiem
śmierci nie opisanej i trawiącej
cegły piramid zniszczonych donośnym rykiem
bestii -której nie powstrzyma nikt
zjawiskiem dobrej woli.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.