burleska...
zza parawanu przerzedłej dębowej starej
czupryny
wychyla ciało odarte ze wstydu w ciemności
nocy
niby odziane w bandaże wśród chmurnej
lekkości broczy
nie bojąc się kpin ironii obmowy ludzkiej
lub drwiny
tańcem nazywa ruch płynny ten ton sam świat
jej wyznacza
myśli układa w burlesce i lico z wolna
przetacza
po scenie lazuru nieba w czerni bez światła
spowitej
gdzie sny w gwiazd oczach bezrzęsych
marzenia mają ukryte
luna w nagości bezwstydna nie wyuzdana lecz
płocha
jakże się w niej nie zadurzyć jakże jej
piękna nie kochać
jakże w pogodzie i słocie nie widzieć tego
uroku
który w fryzurach wierzb płaczek chowa
zalotność w dnie mroku
jakże nie szukać w jej licu głębi uczucia
własnego
i jak uwierzyć że ona lustrem jest światła
cudzego
Komentarze (19)
Księżyc w roli głównej- podziwiam wyobraźnię.
Księżyc jako diva burleski? Nigdy mi się tak nie
kojarzył, ale kto wie? Może gdyby zaśpiewał jakiś
song?
Z przyjemnością przeczytałem. :)
...ramka, jak zwykle zrobiła swoje:(