Burza
zachłannie chwytam
ostatni promień słońca
chcę go zachować
tylko dla siebie...
nadciąga chmara
mrocznoczarnych kruków
dziobią słońce
mój słowik
szamocze się w klatce
ale już nie może mu pomóc
ostatni promień słońca zgasł
czarna łuna
przysłoniła świat...
słyszę cichy płacz
a na szybie
już srebrzą się
krople łez
nagle niebo rozdziera
konwulsyjny krzyk
którego głuche echo
odbija się
od czterech ścian świata
trzęsąc nim w posadach
by pochwili rozpłynąć się
w czeluściach mroku...
słowik drży i w ciemności
gubi piórka
Bóg ciska miecz
w natrętna chmarę
zegar zamilkł
nie wiem jak długo
trwa ta walka
płacz i płacz
łzy strumieniami
spływają po szybie
moje usta
cicho szepczą
słowa modlitwy
lecz gdzie jest słowik...
nagle sama nie wiem jak
ujrzałam znowu świat
słońce zrzuciło do mnie
swój różnobarwny szal
a ja głupia córka
witam matkę
otwartymi ramionami wszechświata
słowik śpiewa...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.