Burza nie potrzebnych słów...
Słysze jakieś szepty...
Wychodzę przed dom i słyszę
jak wiatr przemawia do drzew.
Rozmawiają długo
a ja z ciekawością wsłuchuje się
w ich rozmowę.
Nagle wiatr zaczyna szaleć...
Z cichej i spokojnej rozmowy
przeistoczyła sie burza
nie potrzebnych słów...
Widziałam ja drzewa nagle posmutniały.
Z ich skromnych liści spływały małe
krople,
wiedziałam że to łzy
ale nadal milcząc obserwowałam
te smutne zjawisko...
Po chwili wiatr sie uspokoił i zaświeciło
słońce.
Spojrzałam w niebo i zobaczyłam tęczę
która swoimi kolorami olśniła moje oczy.
Stałam tam jeszcze przez chwilę
i obserwowałam jak słońce swymi pocałunkami
osusza łzy z liści drzew...
Tak bardzo im zazdroszczę,pomyślałam...
Wypowiadając sobie życzenie...
"By każda z naszych kłótni
kończyła się takimi pocałunkami,
jakimi słońce obdarowało posmutniałe
drzewa..."
Komentarze (1)
...ciekawie napisana sytuacja...jak z życia....tu
krzyki tam wyzwiska....czasem ktoś przeprosi....
ciepłem promyka słońca .... :-}