By zapłonąć ogniem
Modlę się Boże
By nie zbłądzić z tej drogi
Żeby mi smutek oczu swą czarną dłonią nie
zasłonił
Idę ze świeca w dłoniach
ochraniam ten płomyk strzępkiem nadziei
Sumieniem co Sie plącze i wiąże mi supeł na
sercu
Chcę Ci tylko Boże
Zanieść me cierpienie przed ołtarz
U twych stóp me serce się położyło
Lecz ktoś je odepchną ręka prawdy
I nagle stanęło przy białym grobie
W worku pokutnym
Szacie kłamstwa i grzechu
S ciążącą prawda uwiązaną u szyi
I spojrzało raz jeszcze na ołtarz
miłości
By zapłonąć jak za dawien ogniem pożądania
Ciepła
Miłości
I pokory.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.