Byle blisko mieć do brzegu
Chyba w złe obszary płynę,
bo daleko mi do brzegu.
Zrobię błąd, to pewnie zginę,
muszę wstrzymać tempo biegu.
Rozpędziłem łódź nad miarę,
uwierzyłem w swoją siłę.
Czas ostudzić wreszcie wiarę,
mocny, to ja kiedyś, byłem.
Teraz mięsień mi wiotczeje,
w każdym miejscu i szczególe.
Najzwyczajniej już dziadzieję,
z wrażeń zaś odczuwam bóle.
Zakręciłem w końcu sterem,
łódź do brzegu skierowałem.
Bo po jaką mam cholerę,
ryzykować własnym ciałem.
Chociaż jest troszeczkę marne,
wzoru czystym zaprzeczeniem.
To z sympatią je ogarnę,
tak codzienność własną cenię.
I w przyjazny obszar wpłynę,
byle blisko mieć do brzegu.
Gdzie samotnie nie zaginę...
gdzie powstrzymam tempo biegu...
Komentarze (3)
witaj
lekko i z humorem
i tak trzymaj
serdeczności
Trzeba mierzyć siły na zamiary...:) pozdrawiam
Umiar potrzebny i pływać bliżej też można...
Pozdrawiam cieplutko koło brzegu...