Byłem posłuszny
Wyciągam rękę. Jeszcze drży.
Nie zapomniała srogiej kary.
Na czole pot złowieszczo lśni.
Jakie to los przyniesie dary.
Byłem posłuszny. Jak nikt inny.
Cicho spełniałem twe żądania.
Niczemu też nie byłem winny.
Prócz jednej winy - zaniechania.
Nie mogłem zdradzić ciebie słowem.
W gardle uwięzło nim powstało.
Chętnie bym własną złożył głowę.
A to i tak by było mało.
Nie mogłem zdradzić ciebie gestem.
Próżno bym szukał potępienia.
Porządny człowiek przecież jestem.
Nie pragnę grzechów odkupienia.
Nie mogłem zdradzić ciebie czynem.
Historia takich nie poznała.
Prędzej od własnych ciosów zginę.
A to jest cząstka życia mała.
Wyciągam rękę. Jeszcze drży.
Pomna, że winy zapomniane.
Na czole pot złowieszczo lśni.
Los pisze życie wciąż nieznane.
Komentarze (4)
dobry wiersz na dobranoc - bez zaniechania
Pozdrawiam serdecznie
Smutno ale takie jest życie :(
Miód na moje dzisiejsze odczucia. To mężczyźni czasem
jednak rozumieją, czym jest grzech zaniechania...
Piękny wiersz.
Wróci bo fajny z Ciebie facet!
A Twoje wiersze są super,z małymi wyjątkami.+