Było...
Łzy spływaja po policzkach
Strumieniem niczym spokojna górska rzeka
Łzy te odzwierciedlają ból
Łzy koloru bezradności
Łzy smaku cierpienia
Potem jest minuta ciszy
Minuta niepozornego spokoju
Milcze
Nie słychać szlochania
Nie słychac oddechu z rozchylonych lekko
ust
Suche wargi
Potem długi wydech
Ściana oraz weń wbite me spojrzenia
Myśli
Myśli pędzące w różnych kierunkach
Myśli, które pędzą
Myśli, które nie mają swego celu
Myśli kruche
Uległe
Głęboki wdech
Zimny dreszcz na skórze
Milcze
Posuwam dłonią po mym ciele
Drugą zaś trzymam przed sobą na stole
Odwracam wzrok do lustra
Widze to co po mnie pozostanie
Twarz bez wyrazu
Obojętność w oczach
Milcze
Niewyraźne rysy twarzy...
Po chwili obraz się zamazuje niczym
zakrywany białym prześcieradłem
Głośny krzyk
nie wiem co krzycze
Krzycze głośno
Robie szybki zamach ręką, która przed
chwilą leżała na stole
Koszula, która przed chwilą była biała
staje sie czerwona
Zimno mi
Podnosze spazmatycznie drugą rękę i
przecieram oczy
By widzieć lustro
Widzę inną dziewczyne
Ta dziewczyna wie że ma już za sobą... ma
już za sobą to co za sobą mieć chciała
Już nie cierpi
Już powoli traci oddech
Przeszywa ją ból, który odstrasza myśli
Nie myśle
Milcze
Wargi drgają
Z ich koncika płynie krew
Ścieram ją szybkim ruchem
Słabo mi
Wycieram powoli ostrze z brzucha
Weń patrze
Uśmiecham się
Już pusto
Już czysto
Już spokojnie
Dreszcz
Już głucha cisza
Pisk w tle
Hałas
Łomot
To co widziałam w lustrze pokrywa
podłogę...
...Kawałek
niczego...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.