Cała ona...
Szybko jej ze mną poszło,
łajdaczce jednej...
Długo się mizdrzyć nie musiała,
aby trafić w moje dłonie
niecierpliwe.
Zerwałam z niej sukienkę bajecznie
kolorową, halki posrebrzanej
pozbawiłam płynnym ruchem.
Zapatrzona cała, z tkliwym
rozrzewnieniem, atrakcyjną
posturę delikatnie gładziłam.
O żadnej innej skórze kawowej
tak opętańczo nie myślałam.
Niczyj zapach rozkoszny tak
mnie nie nęcił.
Kosztowałam po kawałku
jej opalone
ciało, smak aksamitny
o drżenie mnie przyprawiał.
Wzniosła na szczyty
me zmysły spragnione,
panią była doznań
niezwykłych i silnych.
Dała chwil kilka, pełnych radości,
uczucie spełnienia i
uśmiech promienny...
A Ty? Po ilu kostkach się uśmiechniesz?
;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.