CAŁA PRAWDA O BEJOWEJ RODZINIE
SŁUCHAJCIE TO JEST SKANDAL! NIE POZWOLONO MI WYDRUKOWAĆ CAŁEGO WIERSZA ZE WZGLEDU NA JEGO DŁUGOŚĆ! SERDECZNIE DZIĘKUJĘ MOIM PRZYJACIOŁOM IRYSOWI61 I ANNIE***, ŻE ZGODZILI SIĘ UŻYCZYĆ MI SWOJEGO MIEJSCA. TO NAPRAWDĘ NIESAMOWITE. JEŚLI KTOŚ SOBIE ŻYCZY TO PRZEŚLĘ WIERSZ W CAŁOŚCI MAILEM. UWAGA! EWUSZKA-SŁONIK12 będzie miała 3 część. Dziękuję Ci Prawdziwa Przyajciółko. :) UWAGA - już jest zakończenie! u IRYSA61 (dziękuję Ci brachu!) - cierpliwości!
AKT I
Udział biorą
Zenon P. (zwany Kuflem), - mężczyzna wiek
nieokreślony, dosyć schludny
Antoni S. (Bełt) – szczupły
czterdziestokilkulatek, wrodzona
inteligencja wypisana na twarzy
i Marian O. (Kiwak): najniższy z całej
trójki, znaczące braki w uzębieniu
–
Miejsce akcji: mały parking przed barem
piwnym „Złoty deszcz” w
miejscowości P.
Wczesne letnie popołudnie.
[Monolog Zenona P.(w ręku kufelek
niedopitego piwa, widać, że”
zmęczony” nieco chłopina słońcem.
Narazie samotnie.]
Kurde, życie jest do d..(autocenzura)
Człowiek tylko ciągle tyra
Ledwo rano zlezie z wyra
Zanim zbierze się do kupy
Już mu majster palcem kiwa
Nim se człowiek żlopnie piwa
Już kobita go zwyzywa
Już mu powie, że jest leniem
Albo gorzej – darmozjadem
I teściowa chluśnie jadem...
Dzieci w domu piszczą –
„chleba!”
Komputera, chcą na raty
A lodówkę spłacić trzeba
(Rozmarza się)
Mógłby człowiek być bogaty...
Zaraz kupił bym samochód
porsche albo inną furę
albo jeszcze by tak lepiej
Któś mógł dać emeryturę...
taki ze mnie jest marzyciel!
Ech, do d.. jest to życie!
[Przysiada się Antoni S.(Bełt)]
Co tam słychać w piłce nożnej?
Nasi mocno się trzymają?
Czy tak ciągle przegrywają?
Nawet sam widziałem wczoraj
Jak przegrali z Murzynami...
Ale tak jednego ścięli,
Że wzywali aż doktora..
Całe miasto było z nami...
[Z.P].
No i dobrze. Niech pamięta!
Piłka dla nas to rzecz święta
I nie będzie jaki czarny,
Deptał darmo nam świętości
My go za to już ugościm!
[podnoszą dwa palce do góry i krzyczą
wspólnie- Polska gola, Polska gola!]
[ZP]
A jak mają nie przegrywać
kiedy tamtych jedenastu
a z naszych zostało pięciu?
(reszta była po przyjęciu)
bo jednemu syn się rodził
dobrze, że chłop jeszcze chodził...
choćby mieli nogi zrywać
to jak mają nie przegrywać?
[Z daleka zdyszany, biegnie Marian
O.(Kiwak) Widać, że bardzo jest czymś
zaaferowany, coś ściska za pazuchą.
Krzyczy.]
CD. u ANNY ***, słonika12, i Irysa61
Dziękuję Wam serdecznie moi przyjaciele, bez Was ten długo pisany wiersz nie ukazałby się bo jest "za długi"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.