Calipso!
Dla wszystkich, bo gdy piszę to się cieszę, że żyję ;)
Rośnie w miarę czytania,
czymże by było życie bez wyobraźni
więc zapraszam do mojej jaźni!
Wiedzący nie są wykształceni,
Wykształceni niczego nie wiedzą.
Tao Te
Ching
Hejka, tu Asia [udało mi się dopaść
komputer przed Oktawią i Magdą] i kto jest
Mistrzem?
Dobra, ale do rzeczy. Dzisiejsza przygoda
będzie tutaj w Maroku, a konkretnie w Safi
[ ok, już wyjaśniam co i jak, bo szef
patrzy mi w monitor jak piszę, czasami
potrafi być naprawdę nie do zniesienia...
Właśnie teraz rzucił mi swoje
niepowtarzalne spojrzenie w stylu: „Później
się policzymy” ].
Okej, teraz wam opowiem troszkę o Safi.
Jest to Miasto w zachodnim Maroku, ośrodek
administracyjny prowincji Safi w regionie
Marrakesz-Safi, nad Oceanem Atlantyckim,
ok. 344 tys. mieszkańców. Safi jest miastem
portowym i jednym z ważniejszych ośrodków
przemysłowych kraju. Słynie ponadto ze
swoich rzemieślniczych tradycji: w jednej z
dzielnic – Collines des Potiers – działają
garncarnie, wyrabiające zielone kafle
służące do budowy meczetów w całym Maroku,
a także towary na eksport. Do zabytków Safi
zaliczają się medyna i forteca Kasr
al-Bahr. – Nie będę się rozpisywać na ten
temat bo wszyscy się zgodzą, że po jakiego
grzyba trzymać w takiej niepewności i
nawijać o bele czym, jak tutaj się naprawdę
ważne rzeczy będą dziać.
Tomek Sarewok dostał cynk od wojskowych,
na wysokich szczeblach, że w restauracji
Calipso w Safi właśnie przy ulicy Bena
Abdellaha terroryści wtargnęli na jakąś
imprezę i wzięli za zakładników wszystkich
się tam znajdujących, czyli jakieś sto
osób, nie licząc obsługi. Zażądali tylko
jednego, całego skarbca Maharadży, trzeba
im przyznać, że skromni są, co nie? Mają
wyobraźnie, nie ma co.
Tak więc Tomek zajechał swoją ukochaną
terenówką pod nasze biuro i zawołał: Magda,
Asia, Oktawia do mnie natychmiast, jedziemy
na misję! – Zdziwiło mnie to, że nie
zawołał dzielnej jaguarzycy, ale jak się
okazało ona już siedziała w wozie kiedy
dotarłyśmy do niego.
Szef jak to szef, gaz do dechy, a nogę
miał ciężką, nieważne że chudą jak zapałka,
ale krzepę to on miał. [Znowu to spojrzenie
szefa, ale tym razem dostrzegłam w jego oku
rozbawienie. Poprawił swoje białe okulary z
jednym szkłem matowym i dał mi znak bym
kontynuowała pisanie.]
Po drodze szef objaśnił nam jaki jest
plan. Jak się okazało wiedział doskonale,
że za tym żądaniem okupu stoi nie kto inny,
tylko wesoły oddział Zenobiusza Taliba i
spółka. Mieliśmy tam zajechać tak, aby
zbóje nas widziały, a konkretnie mnie i
Tomka Sarewoka z dzielną jaguarzycą,
natomiast Magda z Oktawią uzbrojone po zęby
mieli skorzystać z tylnego wejścia przez
kanalizację, wiem, że nie za czysto ale
było losowanie, rzucaliśmy monetą kto się
kąpie w ściekach akurat dzisiaj. [Z czego
się śmiejesz? Przecież wiem, że tam jest
sucho i wszystko płynie dolną rzeczką, ale
to i tak jest zabójstwo dla nosa. Szefie
proszę daj mi pisać dalej.]
Wszystko poszło jak po maśle, terroryści
przy wejściu zaczęli nas bacznie obserwować
nie zwracając uwagi na to że dziewczyny
weszły przez kuchnię i otworzyły drzwi za
nimi. Natychmiast uderzyły ich od tyłu
ciężkimi nożami wojskowymi. Rękojeści tych
noży były z tytanu więc efekt był
natychmiastowy, upadli jak szmaciane lalki
bez przytomności. Łapa chciała wyskoczyć z
samochodu aby dokończyć dzieła kastrując
łotrów ale Sarewok złapał ją za złotą
obrożę, którą dawno temu dostała od
plemienia Iri na południu Afryki.
Dalej wszystko potoczyło się
automatycznie jak seria wystrzelona z AK-47
tak jak powinno być i zupełnie na
odwrót.
Bo jak tylko wpadliśmy na salę
zobaczyliśmy tylko dwie osoby, a konkretnie
Zenobiusza, który wyglądał jak pomniejszona
Godzilla tak aby się mógł zmieścić na sali,
miał metalowe pięści i swoją tytanową
zbroję Robocopa ze specjalnymi wypustkami
miażdżącymi wszystko na piąstkach.
Mało tego jego synalek był tylko w
turbanie i pasem amunicji przewieszonym jak
talibski Rambo.
Chciał, aby wszyscy podziwiali jego klatę,
śmiech na sali, szef ma lepszą o tysiąc
razy. [No co to prawda, no już piszę... ej
to boli... Oktawia dała mi kuksańca, skąd
ona się tu wzięła? Podsłuchiwała? ]
Niestety czterech zbójów z kałachami było
za filarami, także my trzy zajęliśmy się
nimi, a szef i Łapa tymi dwoma gogusiami na
scenie dla DJ-a.
Tylko, że kiedy Łapa została obezwładniona
i pozbawiona przytomności, Sarewok wykonał
cios z pół obrotu posyłając Sergiusza na
deski.
Zenobiusz chciał wykończyć Łapę, a w
oczach miał tryumf, zamachnął się najeżoną
pięścią w jej stronę i nagle Tomek skoczył
zasłaniając ją własnym ciałem, nie zdążył
dokładnie bo zasłonił ją głową. Pięść
uderzyła z chrupotem kości w prawe oko
Sarewoka. Oko pod wpływem opuchlizny
wypadło pięć centymetrów na wierzch lecz
Sarewok nie stracił przytomności. Z
zaciśniętymi zębami rzekł : – Prędzej
zginę niż się poddam...
Wtedy nastąpiła dziwna rzecz, Łapa wstała
jakby nigdy nic, jakby na ten właśnie
sygnał wstała i skoczywszy powalając
Robo-Zenobiusza, lecz ten w ostatniej
chwili odpalił plecak odrzutowy i wyleciał
dźwigając bezwładnego synalka. Na
pożegnanie rzucił bombę czasową nastawioną
na jedną minutę w tłum gości. Ja musiałam
cały czas się bić z tymi talibami pod
filarami, kiedy we trzy już ich
obezwładniliśmy i poucinaliśmy to co
trzeba. Spojrzeliśmy na szefa był w
opłakanym stanie ale wstał i podszedł
chwiejnie do bomby. Uklęknął i wyciągnął
zza paska scyzoryk. Otworzył ładunek i
wypadły poplątane kable, sprawnym ruchem
przeciął kolorowy kabelek. Zegar stanął na
trzech sekundach, a szef odwrócił się do
wszystkich i powiedział: – Rachunek
proszę!
Po tych słowach stracił przytomność
padając na obolałą twarz, a my zawieźliśmy
go nie bacząc na przepisy drogowe do
szpitala wojskowego. Lekarzy zbladł, gdy go
zobaczył...
Świat się zmienił byłem w pociągu i
jechałem do szkoły, a był rok 2008.
Chuligani o wymiarach trzech strongmenów,
dostawiali się do pewnej studentki. Ona
krzyczała gdy ją ciągnęli do wagonowej
toalety i zaczęli jej ściągać spodnie. Nikt
nie reagował, może dlatego, że pociąg
jechał do Żyliny i większość pasażerów nie
rozumiała po naszemu co i jak, a reszta co
rozumiała to była zwykła znieczulica. No
cóż trzeba pomóc dziewczynie w opresji.
Wyciągnąłem scyzoryk, wybrałem nożyk i
ruszyłem, nie wiem jakim cudem ale udało mi
się dowódcy zbirów wytrącić maczetę takim
małym nożykiem. Dwóch pozostałych
trzymających wyrywającą się dziewczynę
puściło ją i otworzyli drzwi pociągu
jadącego dobrą setkę. Jeden uderzył mnie
brzuch, ponieważ dwa ciosy był z dwóch
stron nie udało mi się zablokować obu.
Chwycili mnie i wyrzucili, jednak w
ostatni momencie chwyciłem poręczy przy
drzwiczkach od zewnętrznej strony i dobrą
minutę jechałem wisząc smagany paprociami
po twarzy jadąc przez las.
Dowódca zbirów zasadził mi kopniakiem w
rękę z glana, wierzcie to naprawdę boli.
Nie puściłem od razu dopiero kop w klatkę
piersiową mnie pokonał... Uderzyłem skronią
w słup trakcyjny, odbiłem się i prawym
zasadziłem z podwójną mocą oczodołem w
szynę kolejową...
Ktoś z leśniczówki to widział także
karetka zjawiła się w ciągu trzech minut...
Lekarz zbladł gdy mnie zobaczył... W
szpitalu pierwszy był Wujek Stefan z
Teqilą, mama straciła przytomność gdy się
dowiedziała...
Wstałem z łóżka i się otrząsłem i
spojrzałem na datę w kalendarzu, stanowczo
za często mi się śni ten wypadek, to było
dwanaście lat temu, a ciągle widzę to tak
wyraźnie. Złapałem swój notes, który leżał
na szafce nocnej i zanotowałem historię
razem z tym męczącym mnie wspomnieniem tego
co przeżyłem... W dalszej kolejności
dodałem do internetu tą historię
fantastyczną z prawdziwym końcem. Do
następnej przygody hej...
Tomek alias Asia spółka Sarewok & Łapa
Bo moc wyobraźni,
To prawdziwy dar,
Kiedy jej zaufasz,
To pozbędziesz się wszelkich mar!
Nie rezygnuj z marzeń,
Jeśli coś nie dzieję się teraz,
Wcale nie znaczy,
Że nie nastąpi nigdy!
Tomek
All rights reserved to my story and
adventure
Dziękuję z wszystko i za nic tak po prostu bez granic ;) Dobrze, że jesteście i pamiętajcie to wy jesteście wielcy!
Komentarze (22)
Gratuluję mocy wyobraźni. Ale może byś się zabrał za
którąś z dziewczyn? ;)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Nie o rachunek prosić a go wystawić... Super było znów
zanurzyć się w Twoją wyobraźnię; pozdrawiam
serdecznie.
Czego jak czego Tomku lecz wyobraźni na pewno Ci nie
brakuje.
Jak zwykle fajne opowiadanie.
Serdecznie pozdrawiam życząc miłego wieczoru i
udanego, radosnego tygodnia :)
Miło mi rozmarzyć się w kolejnej Twojej przygodzie.
Pozdrawiam
Marek
Z zaciekawieniem czytam świetnie napisaną przygodę,
pozdrawiam serdecznie.
Podziwiam wyobraźnię...pozdrawiam czekam na dalszą
fantazję.
Bo moc wyobraźni,
To prawdziwy dar
Pozdrawiam Tomaszu
Witaj Tomek.
Wspaniałe przygody, trzymają w napięciu, czasem
rozweselają.
Bardzo ciekawie piszesz.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Gratuluję wyobraźni i lekkiego pióra :)
ten 2008 rok to chyba Twoja prawdziwa i jakże
dramatyczna przygoda.
Czytam z wielką ciekawością.
Pozdrawiam cieplutko.
Doczytałam
Z uśmiechem pozdrawiam
Tomek, a Ty wciąż zadziwiasz nas swoimi historiami,
które nb. są niebezpieczne, lecz zawsze dobrze się
kończą i to jest najważniejsze:)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i z uśmiechem, Ola:)
Lubię te Twoje opowieści. :)))))
Wprawdzie gubię czasem wątek :) i wracam, bo coś mało
poprawnie napisane, ale i tak mam ubaw dla Twoich
wyczynów. :)
Jedna uwaga - jeśli same kobiety coś robią, to
"robiły", Ty czasem piszesz "robili" :)
Pozdrawiam :)
PS. Z Maroka mam kuchenną zawieszkę z ceramicznymi
dzbankami. :)
Praca z kobietami to sama przyjemność.
Pozdrowionka Tomku. :):)
Ooo! z przyjemnością zagłębiłam się w tekście...
pozdrowienia :)