Chata
Przed chatą strzechą krytą, zbudowaną z
bali,
na ławeczce przed oknem dziad z babą
siadali.
W tej wiosce lat przeżyli z przerwami
blisko stu,
tu się też urodzili i również zmarli tu.
I każdego poranka z zapaloną fajką,
siadał Gruchaj na ławce z pulchniutką
Gruchajką.
I patrzyli przed siebie, nie mówiąc nic
prawie,
w ten sposób swoje miejsce zajmując na
ławie.
Przed chatą lipa stała, rzucając cień
błogi,
przez dzień cały pies Ciapek grzał
Gruchajce nogi.
Lecz, gdy na obiad zupę gospodarz
spożywał,
to siadał przed nim Ciapek i się weń
wpatrywał.
I zgodnie tak przeżyli pół wieku bez
mała,
aż któregoś to roku śmierć tam zawitała,
wpierw zabrała Gruchaja, cieplutką
jesienią,
pies Ciapek zamarzł zimą, na progu pod
sienią.
Gruchajka smutna wiosny jakoś doczekała,
pierwszego kwietnia w nocy w pościeli
skonała.
Chata, która najstarsza z całej trójki
była,
w lipcu cicho stęknęła i się zawaliła…
Komentarze (17)
no smutne przytulam pozdrawiam
Pięknie choć smutna tego wiersza treść,
niestety w życiu wszystko ma swój kres!
Pozdrawiam!