Choroba
Czuję jak we mnie buszuje niesłychanie
Rozrzutna choroba
Mam ją w sobie najgłębiej gdy przychodzą
chwile Smutne bez ciebie
Ujawnia się łzami i drżeniem łabędzia w
godzinach Popołudniowych
Ale wiesz jaka ulga gdy zapominam?
Buszuje we mnie stokroć większa od ciebie
choroba
Ona wskakuje i ssie moje piersi
Ujeżdża me biodra mimo, że ja się
wzbraniam
Ale wiesz jaka ulga gdy obumiera?
Zdaje mi się, że ona piszczy jak małe
dziecko
Choć jak mam słyszeć, gdy już pożarła me
zmysły
W oczach moich bladych się nie mieście więc
Wypływa bokiem
Ale jaka ulga gdy umieram
Zadomowiła się już w żebrach i w okolicy
worka Osierdziowego
Mam ją też w moim długim i ciepłym udzie
Czasami tylko uwalnia me dłonie wtedy
masuje me Ciało z całych sił
Żeby na chwilę mi ulżyło
Przybrała ona właśnie kształt łabędziej
szyi
Zachęcającymi ruchami owija me ciało
W zapachu jest jak brudna woda
Ale przecież nie mogę żyć bez niej
Komentarze (4)
Ta choroba to ty , to twoje bycie sobą Pozdrawiam
"choroba" jest ok ;)
Pisz wiersze, ja je będę czytała, chcesz coś przekazać
? Między wersami coś mnie nie pokoi, może nie
słusznie? ładny wiersz.
ciekawy wiersz...pozdrawiam