Choroba zwana miłością…
Chcę się udać do lekarzy,
bo od kilku dni choruję,
serce tylko wkoło marzy,
a me ciało lewituje.
Nic nie jadłem dziś od rana,
bo żołądek w gardle czuję,
może później zjem banana,
może go nie zwymiotuję.
W brzuchu gnieżdżą się owady,
płosząc spokój mego ducha,
gryzą w serce jak te gady,
albo jak ta końska mucha.
Gdy już wszedłem do doktora,
opierając się o ściany:
rzekłem: czy mam nowotwora ?
Nie - tyś chłopie zakochany…
Komentarze (23)
Fajny. Pozdrawiam:)))
Witaj:)
te owady to motylki
mam rozumieć chyba przecie,
lecz uważaj z tą miłością
bo zostaniesz wciąż na diecie:)
Pozdrawiam:)
Ślicznie i wesolutko o miłości. Mówią,że jest gorsza
od choroby i szybko można wyzdrowieć. Pozdrawiam .
Fajnie napisany wiersz i choroba fajna też:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Fajnie z humorkiem.
Pozdrawiam:)
ładnie z humorkiem, pozdrawiam :)
... łanie z humorem .... Pozdrawiam :)
no tak ale obie potrafią być śmiertelne
Zakochanie to fajny stan!
Pozdrawiam :)
bardzo fajnie i wesoło o miłości
no to ciężka jest choroba ... trudno z niej wyjść a
ile cierpienia zadaje ...
Owadom w brzuchu trzeba dać pożywkę...w postaci
miłości...po chorobie śladu nie będzie.Pozdrawiam
serdecznie.
fajnie z humorkiem+:) pozdrawiam serdecznie
:)) i całe szczęście
bardzo fajny wiersz :) -pozdrawiam