Ciemność popołudniowego dnia
Tak idę ulicą, by znów zrzucić trochę
dusznego bólu samotności,
tak pusto tu jak zwykle, w świecie
codziennym, bezsensie bez miłości.
Tam grajek ten uliczny, jak zwykle na
harmonii gra dla siebie i chleba,
nigdy nie patrzyłem tak na niego.Jak na
odzwierciedlenie swego spalonego pustką
serca.
Popatrzę mu w oczy, tak, ten sam wygasły
świat,
ciekaw jestem, czy poddał się już, czy ma
dość, jak ja.
Pójde dalej, w ciemność popołudniowego
dnia,
napiszę coś i wrócę na pokój, zagrzebię się
w śmietniku własnego poddania.Obrzydzenie i
strach.
A tu, obok czytelni, na pianinie ktoś
gra,
smutna i piękna melodia,płacz wzbiera się w
duszy, każda nuta to żal.
I słucham i spijam każdy dżwięk smutnej
opowieści,
a może temu co gra wcale nie jest przykro,
tylko ćwiczy emocje, gra różne pieśni.
A może już nie dojdę do domu, może zgaśnie
światło, jakaś tragedia na drodze,
może wreszcie coś mi się uda, powinie się
noga.
Może nie będę już głodny, gdy na chleb nie
starcza i jak dziecko proszę:przytul mnie
mamo,
może nie spojrzę już w zmęczoną twarz i nie
będę ważył kilka kilogramów.
Może ktoś zapłacze, może za póżno, może nie
wie jak bardzo mi żle,
może myśli że ja sam sobie winien, że nie
chcę zmienić się.
Może nic się dziś nie stanie, nawet park
rozszarpuje wiatr,
więc dziś nie obciążę ławki zmartwieniami,
odpocznie ode mnie park.
Może jest mi żle, a może tylko za krótka
byla noc,
może poplątało sie wszystko.Ale to mój
mrok.
Samotny.Na pewno i bez prawa łaski,płaczę,a
pianino gra,
kolejna smutna historia, jakby przed bitwą
dwóch diabłów trwoga grana przez anioły
zepchnięte w strach.
Nie mam juz siły wytężać wzroku,
przecinając ciemność, pragnąć coś
zobaczyć,
i zlewam się z mrokiem.I jestem nim.i
płaczę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.