Ciężko zmienić ten aspekt życia
"Ciężko zmienić ten aspekt życia".
28.04.2021r. środa 10:13:00
Ciężko zmienić ten aspekt życia,
Od rana wnerwiają,
Zwłaszcza jedna osoba.
Ewidentnie szuka zaczepki
I poleciało parę epitetów.
Tak było kiedyś,
Jest dziś
I jeżeli nie wydostanę się
To zostanie tak do końca.
Siły i cierpliwości już nie mam.
Och życie, robisz nie robisz,
Co by się nie działo źle,
A najlepiej mieć to gdzieś
I patrzeć jak obrasta syfem.
Zawsze robię by nie było wstydu
Przed kimś.
Ale po co?
Jak mnie zabraknie i tak syf się pojawi,
A może inny głupi,
Który będzie cierpliwie znosić,
Albo co i robić i po co?!
Po co staram się o coś co nie jest
moje?!
Ciężko zmienić ten aspekt życia,
Kto powie, że lepiej się układa?
I w letnim zaczarowaniu
Pojawi się siła niepewności,
Co będzie jutro, po jutrze.
Kto ma tak jak podmiot liryczny?
Kto im bardziej chce się uwolnić
To zaciskają mu się więzy?
Te odczucie chcesz wyjść z bagna,
A ono wciąga.
Chcesz by było dobrze,
To jakaś cholerna siła robi na złość
I w drugą stronę.
Egzorcysta potrzebny od zaraz,
Psychiatra od wczoraj,
Psycholog jest za wąski w szelkach.
Taka chwila o poranku,
Słońce rzuca cienie,
Za zimno na krótko,
Za ciepło na długo,
Ciężko by robić
I pozostałości po chorobie
Blokują to, co chce głowa i serce.
Z jednej strony mam co robić,
Przy tym oglądać relaksujący sport,
Mistrzostwa świata i inne rozgrywki.
Z drugiej strony codzienna kilkugodzinna
modlitwa,
A teraz ta robota
I to nie na swoim.
A może właściciel by się wziął
I zrobił?
Nie dla niego to jest niepotrzebne,
Lepiej obrastać syfem.
Taka głośno nie mówiona zasada
Sprząta i robi ten,
Komu coś przeszkadza.
Paranoja czystości
I tego by było idealnie,
By był dzień bez sprzeczki,
Bez pretensji
Z świętym spokojem
Stała się codziennym obłędem.
Kiedyś żyłka pęknie
I ryba nie pójdzie na dno
Lecz przeskoczy do innego jeziora
I albo tam nie będzie sama,
Albo będzie sama
Wraz z świętym spokojem.
Ciężko zmienić ten aspekt życia,
O które się całe życie człowiek i dusza
modli.
Kurier dzwoni,
Że stoi pod 17, a tam nikt nie mieszka,
Mówi mu, że jest w domu,
Ale auta i nic nie widać.
Wczoraj miał być
I go nie ma.
Może w ogóle w innej miejscowości jest.
Nie ma lekko.
O przyjechał, to jakiś obcokrajowiec.
Ten wiersz to nie wiersz.
Tylko spisanie co się nawarstwia
I jakie to aspekty pandemiczne
Zniszczyły psychę!
W noc senną
Trenowałem zapasy,
Chciałem powalić wszystkie zmory.
Tylko jeżeli rozmawiasz z kimś
Trzecia osoba się wpierdziela*
I szuka zaczepki
To nie idzie wytrzymać.
Zwłaszcza, że ona jak mówi,
Albo do niej mam sprawę
To też masz się zamknąć,
Bo ona robi lub nie robi czegoś.
A dwie osoby rozmawiające
Mają się zamknąć bez powodu.
Ta bezsilność pojawia się w epitetach.
Nie chcianych,
Ale boję się starości bardziej niż
samotności.
Do samotności przywykłem,
A jak wspomnę,
Co przeżyłem rok, albo klka lat temu
To jestem szczęśliwy,
Że żadna inna beznadziejność się nie
kręci.
Krzyżyk na drogę,
A jeżeli jest niewierząca
I nie chce takiego błogosławieństwa
To co innego,
I adios żegnam!
Swoje przeżyłem,
Innemu większości z tego nie życzę.
A to co bym życzył
Inny ktoś za wadę, za coś złego odbiera,
Bo nieraz różne rozmowy miałem
Lub słyszałem.
Ciężko zmienić ten aspekt życia,
Chcę tylko wyjść na jako taką prostą,
By pozostawić komuś,
Może komuś kogo jeszcze nie ma
To i owo,
A potem adios.
W niedzielę kończę trzydzieści trzy
lata.
To ile mi jeszcze zostało?
Momentami boję się umierania.
Podmiot liryczny i autor
W tym tekście się utożsamiają,
Nie lubią zmian.
A ten aspekt, który jest wyczekiwany,
By się zmienił jak na złość nie zmienia
się.
Obłęd, innych słów nie użyję,
Bo cenzura.
Strzelam palcami,
A jeden naciąga się jak struna.
Jutro napiszę krócej,
Napiszę lepiej.
Dziś nie idzie!
Trzeba było znów z siebie
Ten ładunek wyrzucić,
Bo ów zbędny balast
Tak bardzo mnie przyziemia.
Dziękuję.
Komentarze (1)
Weź się w garść i nad bzdurami nie dumaj jest wszystko
oki...