Ci,po których płaczemy...
Śmierć...To kolejne zagadnienie...
Ból?Radość?Męka?
Według mnie...
Według mnie to po prostu zasypianie...
Żadna filozofia.
Ból...Ból odchodzi.
Radość...?Hm...Możliwe...
Męka?Wątpię...
Chyba że w oczach kochających...
Bo w oczach kochanego...Złote światło...
W ciemnym,bezpiecznym tunelu...
Nogi umysłu niosące same do błysku
wyjścia...
Utracona świadomość okrutnego życia...
I lekkość...W blasku słońca...
Niczym w blasku fleszy...
Upadają na soczyście zieloną trawę...
Na polanę skąpaną w złocie...
Usłaną kwiatami ludzkich uśmiechów...
Lecz nie z bólu...Nie ze zmęczenia...
Ze szczęścia...Tak,to szczęście...
Uwolnieni od bałaganu codzienności...
Odizolowani od zła...
Wolni od ludzi...Spraw...
Nie czują nic oprócz dobrych
rzeczy...Pozbawieni chorób...Edręk...
Pozbawieni upokorzeń...
Wśród swych marzeń...
Wymysłów...Są szczęśliwi,jak nigdy dotąd...
Zaczynają wierzyć w to,
Że żyje się tylko po to,by umrzeć...
By być spełnionym jak nigdy dotąd...
By się cieszyć,śmiać i radować...
A nie tak jak jeszcze żywi...
Opłakiwać ich w cieniu życia...
Śmierć...To dopiero początek...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.