ciszo...
czarne firany przesłoniły moje okna
pusta droga...
ciężka i samotna
w której utknęłam już na zawsze
czekałam całe życie by móc na Ciebie
patrzeć
i byłeś tak blisko i stałeś przy mnie
i szeptałeś ciągle moje imię
a dziś Ty giniesz
w srebrzystym poranku co odchodzi razem z
Tobą
Ty giniesz
i puszczasz powoli moją dłoń
moje niebo poczerniało
chmury przesłaniają radość
nie ma szans ocalić nas
chociażbyś bardzo tego chciał
nie uda się
za daleko za każdym razem musisz odejść ode
mnie
ciszo...
ty zamykasz mi usta
gdy przez sen na jawie wołam jego
imię...
ty słuchasz mego płaczu
gdy w środku nocy znów bez snu majaczę
ty jedna potrafisz mnie uciszać
gdy gorączka spala mi słowa
i nie mogę oddychać...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.