Codziennośc
Strzelę sobie w łeb
Albo nie...
Wstanę znowu rano
w piżamie zrobię kawę
przemyję twarz ubiorę się
wyjdę z psem, wrócę wypije zimną
już małą czarną i zjem małe śniadanie
pójdę do pracy
i po ściemniam trochę
spotkam się ze znajomymi
piwko jedno, drugie...
brak rzeczywistości kolejny raz
to u mnie normalne..
wracam do domu
szybki prysznic
łóżko ciągle pościelone
kładę się i w głowie wirują myśli..
tak nie mogę żyć to mnie niszczy
strzelę sobie w łeb..
albo nie...
kolejny dzień..
Komentarze (1)
poruszające. to jak wołanie o pomoc...świetny wiersz.
i głowa do góry. pozdrawiam serdecznie