Czarny piątek
Czarny piątek już się , zdarzył
Uczuć moc już obnażył
Przeciąg w aucie , zimnym wiatrem ,je
targały
Jest to dziwne- twarde były jak ze skały
Rozrzucone, gdzieś na schodach, na poręczy,
parapecie
Rozdeptane ,poszarpane, jak nic na tym
całym świecie
W przedpokoju reszta leży, w kłębie jednym,
wraz z butami
Kiedy chciały coś powiedzieć, ktoś zbyt
mocno trzasnął drzwiami
Do poziomu najniższego , sprowadzone już
zostały
Wczoraj były ,bardzo piękne ,a za swoje już
dostały
Wyrywały się przed szereg- telefony,
sms-y
Były wolne bardzo szczere-tu nie wchodzą
interesy
Już, za późno, mocno krwawią i szlochają
Jeszcze gorsze, to jest to, co o sobie dziś
słuchają
Szpiegi, szpicle, podglądacze, inko-gnito
te nie chciane
Zazdrość chora, wielkie ucho, co przenika
każdą ścianę
Po co szczerość! Po co prawda! Po co
miłość!
Kiedy ktoś chce zrobić swoje,
Niech szanuje to co moje
Niech szczerością się kieruje i niech powie
prosto w oczy
Nie obrażę się przenigdy, nic mnie w życiu
nie zaskoczy.
Komentarze (1)
wiersz dobrze oddaje czarny piątek, ale w to nie
wierzę