Czarny Świt
Zbudził mnie szept pośród nocy
Zasłonę ciszy przecinając ostrzem
Wyrwał mnie z odrętwienia mocy
Lękając się płonących oczu cienia
Zamknęłam życie w klatce zwątpienia
Klucz rzuciłam w pustkę istnienia
Za oknem noc piękniejsza niż zwykle
Porażająca siłą zniszczenia
I niebo pełne gwiazd konających
Znów ten sam szept me myśli zranił
W blasku księżyca nóż chłodem zalśnił
Krew czarna me dłonie splamiła
Oddech nadziei umierającej
Pokój mój okrył szronem przebaczenia
A wszechświat zadrżał z przerażenia
W rozpaczy na podłogę zimną upadłam
Spowita w łańcuchy mej bezsilności
Sięgnęłam po ostrze wyzwolenia
Szyderczy śmiech demonów przeszłości
Mgła śmierci przesłaniająca oczy
I wrota piekieł otwarte dla duszy
Za oknem świt smutniejszy niż zwykle
Żałobą okryte wschodzące słońce
I znikający świat o litość wołający
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.