A czasem Bozia mieszka na wsi
Stasiek z końca wsi, zbierał kamienie na
dom;
stawiał jeden na drugim, nie pamiętał,
że za każdym razem spadały. Mietka mówiła:
głupi - matka po porodzie zostawiła go
w stodole na niech się dzieje wola
boska.
Czasami znikał - wtedy pusto wkoło i w
studni -
psy nie szczekały, robiło się "nie wiadomo
co będzie".
A Stasiek zawsze wiedział. Wystarczyło
zapytać,
choć czasem strach ludziom języki
ucinał.
Kowalowa chorowała na sercowe zapaści.
Stasiek wiedział, że na co inne umrze;
siedział z tydzień w komórce, wyszedł z
burzą
i darł się: Kowalowa pędź do chałupy!
Ale piorun był szybszy.
Bywały noce, że krzyczał. I nikt nie
wiedział skąd,
a on wiedział po co. Ludzie zamykali okna i
oczy,
i czekali rana ściskając różańce. A ja
szybko
modliłam się do Staśka, żeby deszcz nie
spadł
na świeżo skoszone, bo któż inny byłby
Bogiem?
w miejscu "..." - kursywa
Komentarze (17)
swoim. Literówka.
Autorko. Przeczytałem Twój wiersz kilka razy. I tak
sobie myślę. Staszek wcale nie był głupi jak to inni
uważali. Często jestem na wsi i widzę w wielu ubogich
gospodarstwach zebrane drzewo , kamienie i nawet
cegły. To zapobiegliwość i gospodarność, gdyż
materiały budowlane i opał są strasznie drogie. I
jeszcze jedno. Z moich młodych lat wiem, że prawie w
każdej wsi był tak zwany odmieniec. I jeżeli tego
Staszka za takowego nie uważałaś a uwieczniłaś go w
swoium wierszu to upamiętniłaś go a tak wielu dzisiaj
odchodzi... Dziękuje za wiersz.
Jurek