Czasem za nim płaczę
I tak właśnie zostałam sama.
Już nawet kot nie chce mnie wysłuchać,
Leniwie chowa się w puchowej pierzynie.
A pies?
Pies znudzony chodzi gdzieś po
mieszkaniu,
W jedną i w drugą stronę.
Widzisz, on też ma mnie już dość.
A On?
Jego już od dawna tu nie ma.
Odszedł w szarości poranka,
Podobno żebym nie cierpiała.
Dlatego siedzę teraz
W klatce z czterech ścian,
Gdzie nic nie jest bardziej intrygujące
Od białego sufitu
I złotej smugi światła.
Czy wiesz, że ja jeszcze czasem za nim
płaczę?
Łzy płyną wtedy potokiem po bladych
policzkach.
A do tego tęsknie niemiłosiernie,
Chociaż już go nie kocham.
Nie dbam, czy ma mu kto zrobić
śniadanie,
Czy zdążył na ostatni pociąg .
Zupełnie nie zależy mi na tym,
Jak radzi sobie beze mnie.
Nie zaprząta mi głowy pytanie
U czyjego boku śni każdej nocy.
Wszystko to wmawiam sobie nieustannie.
Wyląduję na czterech łapach
Skacząc ze szczytu mych wspomnień,
Obiecuję.
Komentarze (4)
Zaczytalam sie...Warto bylo :)
przeczytalam pare Twoich wierszy sa autentyczne ,to
sie czuje ,swieze i maja wielki ladunek poezji
Smutno ale z optymizmem i wiara! przeżyć i pogodzić
się to trudna ale jedyna droga! Pozdrawiam!
W te smutna i beznadziejna samotnosc wplotlas
odrobinke optymizmu "wyladuje na
czterech lapach".Bedzie dobrze!Piekny wiersz!!!