*czerwień nadziei*
Twardość obiekcji myślami pochłaniam
nurzając w bezmiarze toni logarytm
jestestwa
jaki cel czy czas odejść pożegnań czas
niegodzien spoglądać w oczy
srebrzystością usłane
co z mojej winy
pręgierzem chrystusowym się stały
krwawe oblicze sumienia obnażając
azymutem radości kojony
spoglądam na ląd odległy
co wilgocią spowity
opadami szarości źrenic
czerwieni całunem
tulę retrospektywy
nadzieją
dnia wspólnego
Tęskie za tobą moja kochana,usycham wyczekując .....Londyn jest taki zimny...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.