Dalej robię swoje...
Zamieszczam dziś pierwszy wierszyk, który kiedyś został usunięty przez cenzurę, dlatego że nazwałem po imieniu pewną dolnej część ciała p. Maryni, a z której powinna być dumna…)
Nic mnie nie obchodzą dewotek chorały,
które się żegnają, na słowo: „mój
mały”.
I mnie też nie razi, że u panny Fisi,
wśród wiszących piersi, też medalik
wisi.
Jeżeli dewotki oraz nawiedzone,
poczują wstręt jakiś lub będą zgorszone,
niechaj pomykają, czyli: dadzą tyły
i powspominają, jak kiedyś
grzeszyły…
Bej, to - zakochani, nieszczęśliwi,
skini,
tu można pogadać o
…”dumie” Maryni!
Bej jest dla każdego! Niechaj każdy
tworzy,
Lecz niechaj uważa, nim komu przyłoży!
Warto znać przypowieść jaśniutką, jak
słońce:
- Że kij ma z natury, przeważnie dwa
końce!!!
A że są dewoty? Ja się ich nie boję!
Latają mi ploty, ja tam robię swoje!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.